Jak zmienić to życie?

11:14



Zawsze kiedy jestem "na wyjeździe", bez względu na to, czy to letnie wakacje za granicą czy święta u rodziny, dużo czytam. A jak dużo czytam, dużo myśli się kłębi w mojej głowie. Zwykle są to myśli o nagłej i niezwykle silnej potrzeby zmiany swojego dotychczasowego życia.

Tym, co wraca do mnie jak bumerang, jest chęć uproszczenia wszystkiego dookoła. Coraz bardziej ulegam urokowi minimalizmu, zarówno jeżeli chodzi o otaczający mnie nadmiar rzeczy czy niepotrzebnie przechowywane zapasy jedzenia, jak i wyrzucanie ton śmieci, a nawet w kontekście relacji z innymi ludźmi.

Jak ja wszystko lubię komplikować! Niestety wciąż pozostaję pod wpływem konsumpcjonizmu i w sklepach chętnie wrzucam do wózka mnóstwo opakowań z różnymi, mniej lub bardziej przydatnymi rzeczami. A potem nagle się okazuje, że w kuchni nie ma na nic miejsca (bo przecież tej starej patelni nie wyrzucę, bo może się przydać, a nową już musiałam kupić, bo na czymś smażyć trzeba; a te dodatkowe 5 paczek ryżu na wyprzedaży to była super okazja),  a o ulubionym swetrze przypominam sobie wiosną (kiedy zimowe rzeczy pakuję do kartonów i ich miejsce zajmują te lżejsze, noszone podczas wyższych temperatur).

Ale miewam zrywy. Albo czyszczę szafki z niepotrzebnej spożywki (oddałam rodzicom 2 kilogramy różnych kasz, które to przestałam jeść kiedy przestawiłam się na odżywianie paleo), albo wyrzucam gazety, do których nigdy po pierwszym lub drugim przeczytaniu nie wracam. I choć brakuje mi systematyczności, trochę podyktowanej brakiem czasu (bo przecież jest TYLE rzeczy do zrobienia), to daje mi to nadzieję na lepszą przyszłość, bo widzę, że coś powoli się zmienia.

Jest jeszcze inna przeszkoda - mój mąż, który po rodzicach odziedziczył nawyk zbierania absolutnie wszystkiego. Zapasowa (siódma) latarka? Przyda się. Plastikowe osłonki na lampki, które przerobiłam na cotton balls? Przydadzą się. Kawałek blaszki, drewienka, zgnieciona kartka... To wszystko się przyda, tylko ja nie mam pojęcia do czego. Dlatego czasem nie mogę przeprowadzić masowych czystek w ubraniach ("dlaczego to wywalasz?! Przecież to jeszcze można nosić!") czy starych papierzyskach ("zeszyt w połowie czysty wyrzucasz? Tyle wolnych kartek!"). Doprowadza mnie to do szału, ale mam nadzieję, że z czasem on też zacznie zauważać pozytywy tego, że można mieć mniej i być tak samo szczęśliwym. A nawet bardziej.

Ale minimalistyczne podejście to nie jedyna rzecz, którą chciałabym osiągnąć. Chcę wrócić do zdrowego trybu życia, do czasu, kiedy chciało mi się starać o jakość posiłków. Obecnie wiele rzeczy przyrządzam na zasadzie "machnięcia ręką" - trzymam non stop tę samą wagę od 4 lat i zmiany w odżywianiu, takie jak np. większa ilość tłuszczu albo parę frytek więcej nie wpływają na moje kilogramy. Czuję jednak, że stałam się ulanym blobem, przez większą ilość tkanki tłuszczowej, a mniejszą ilość mięśni. I wiem, że to przez to, że ćwiczę mniej, a jem gorzej. Żeby było jasne - za zdrowe odżywianie uznaję tylko odżywianie paleo, to służy mi najlepiej i mam naprawdę dobry nastrój.

Poniekąd z tego też wzięła się nazwa bloga - nie uznaję cukru. Jednak zarówno cukier, jak i sama nazwa bloga to temat na dwa osobne wpisy... :-)

No i jeszcze jedno - dobrze by było wydawać mniej na jedzenie. Przeraża mnie to jakie kwoty czasem widnieją paragonach gdy opuszczamy hipermarket. I o ile kiedy kupujemy chemię to jest to względnie zrozumiałe, to przy samych zakupach spożywczych wydatki rzędu 150-200 zł raz na tydzień (a czasami na krócej!) to drobna przesada.

Podsumowując - takie mam plany na przyszły rok:
- mieć mniej i być szczęśliwszą,
- odżywiać się lepiej i wydawać mniej pieniędzy na jedzenie,
- zwiększyć ilość aktywności fizycznej.

Ten blog będzie moją wędrówką ku zmianie. Bez tuszowania ("nie wrzucę tego zdjęcia bo widać kurz!"), bo nie jestem i nie chcę być człowiekiem idealnym. Bez omijania. Bez ukrywania słabości.

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Obserwatorzy

Subscribe