Krótki post o wegetarianizmie

10:10



Nie rozumiem wegetarian.

A właściwie to... to ich szanuję. Bo w imię jakichś ideałów rezygnują z tak ważnego pokarmu jakim jest mięso. Ja nie jestem w stanie z mięsa zrezygnować, a przede wszystkim - nie chcę. Uważam, że świat tak już jest skonstruowany, że gatunki nadrzędne zjadają podrzędne.

Inna kwestia jest taka, że o ile uwielbiam warzywa, to warzywne zastępniki mięsnych odpowiedników w moim wykonaniu mogę określić mianem kompletnie nieudanych eksperymentów. Nie mówię tu o zupach, bo zupa to zupa, warzywna dobrze smakuje jeśli jest odpowiednio doprawiona - bulion wcale nie musi być mięsny. Mówię o kotletach.

Tak, kotletach, klopsach i innych takich.

Próbowałam sojowych, buraczanych, dzisiaj wypróbowałam fasolowych. Tak to jest jak się ma w domu "bardzo wierzącego człowieka", który niby pości, i trzeba mu coś zaserwować. Padło na kotlety z czerwonej fasoli (wiem, że nie są paleo, ale jakoś wyjątkowo nie miałam ochoty na rybę). Mimo kilku prób nie mam super doświadczenia w przyrządzaniu takowych, więc robiłam kropka w kropkę jak w przepisie. I co? I nico. Mimo dużej ilości ziół i wielu wyczuwalnych aromatów to i tak smakuje to po prostu jak rozgnieciona fasola. 

Wącham tego kotleta, czuję cudowny zapach, potem gryzę i jedyne o czym myślę to to, że memłam fasolę. 


I niby jest dobrze. Jest dużo białka, błonnika, witamin, ale choćbym nie wiem jak chciała, to nie jestem w stanie przestawić się na takie jedzenie. 

Dlatego podziwiam wegetarian. Że jedzą takie rzeczy. Że jedzą kotlety z fasoli, buraków czy marchewki i im to smakuje. Że potrafią jeszcze to zagryźć bułką.

Ja nie potrafię.

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Obserwatorzy

Subscribe