Nie wyrzucajmy jedzenia

12:50

Polacy wyrzucają 2 miliony ton jedzenia roczne. Przeciętny Polak miesięcznie wynosi na śmietnik produkty o wartości 50 zł. Często kupujemy bez namysłu, "oczami", po promocja, bo ładnie wygląda, bo mamy w danym momencie ochotę. Niestety nie zastanawiamy się nad wielkościami porcji, często gotujemy za dużo, a przyzwyczajone do "luksusu" kubki smakowe nie mają chęci jeść 2 dni z rzędu tego samego. 

Najczęściej psują się i lądują na śmietniku produkty świeże - warzywa, owoce, a także pieczywo, wędliny oraz jogurty. Niestety często kupujemy na zapas, nie sprawdzamy terminów przydatności do spożycia, a przed wyjściem do sklepu nie sprawdzamy co mamy w lodówce i spiżarni.

Z własnego doświadczenia wiem, że często zostaje mi sporo twarogu, ostatnio niestety po raz kolejny skusiłam się na dość wykwintny ser na wyprzedaży, który "myślałam, że może zjem", a potem kisił się na półce tyle czasu, że w końcu stał się zupełnie niezdatny do spożycia. Niestety umykają mi czasem jabłka i pomarańcze, przybierając sinoniebieski kolor i pokrywając się puszkiem pleśni, miękną i kwaśnieją ogórki, a sałata przymarza do ścianki lodówki tracąc... wszystko, począwszy od wyglądu, przez smak, po wartości odżywcze.

Wyrzuca się też kanapki w szkole, a ja czasem wylewam resztkę zupy. Czasem coś nam nie smakuje, a przez tak dużą dostępność do różnych produktów i idący za tym brak szacunku do żywności podpowiada nam w głowie, że wcale nie musimy się męczyć, zjadać czegoś, co jest niedobre, próbować naprawić. Bo przecież w lodówce już czeka coś nowego, lepszego.

A co ostatnio wylądowało u mnie w śmietniku? Szpinak, ser topiony w plasterkach i sałata. O sałacie nie będę się rozpisywać, bo po prostu przymarzła mi do ściany lodówki i straciła swoje walory estetyczne i smakowe nie do końca z mojej winy (a może z mojej - trudno powiedzieć). W każdym razie musiałam odkroić sporą część liści z góry.

Ogólnie w śmietniku wylądowały produkty za 4,80 zł. Niby nic, ale mogłabym za to kupić np. 3 banany.

Dwie garście szpinaku baby. 


Żałuję i do tej chwili zastanawiam się dlaczego go szybciej nie zużyłam. Mogłam go wrzucić do zupy (w takiej ilości nie przeszkadzałby w żadnej), do jajecznicy, albo po prostu wkroić cały do ryżu, który był częścią większego dania.

Tak sobie czekał umyty i osuszony w miseczce, aż całkowicie zżółkł i wysechł.
Co straciłam?
Potas (560 mg), kwas foliowy (194 µg), witaminy C (30 mg) K (480 µg) i z grupy B, oraz wapń (100 mg) odrobinę dobrze przyswajalnego żelaza (2,8 mg). Wartości dla 100 gram szpinaku.
Ok. 50 g szpinaku kosztuje 80 groszy. 


Ser topiony Capresi z pieprzem

Kupiłam go na dużej promocji - zwykle nie kupuję takich rzeczy, a tu o ile dobrze kojarzę w składzie znalazło się trochę chemii. Zachęcił mnie jednak pieprz w składzie, bo jestem fanatyczką tej przyprawy i uwielbiam ten aromat w różnych serach. 

Niestety o ile dobrze pamiętam smak mnie zawiódł, zawiodło mnie również to, że po spędzeniu pewnego czasu w lodówce niemal wszystkie plastry pokryły się piękną, szaroniebieską pleśnią. 

Co straciłam? Tylko pieniądze, bo trudno tutaj mówić o jakichkolwiek wartościach odżywczych. Cena: 3,99 zł.

Co mogłam z tego przyrządzić?

Uwzględniam przepisy, w których mogłabym wykorzystać obydwa składniki. Gdyby rozpatrywać je indywidualnie możliwości jest znacznie więcej.

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Obserwatorzy

Subscribe