Jak idzie + wyzwanie książkowe

03:08

Niniejszym przedstawiam krótki raport z tego, czy udaje mi się coś zmieniać na lepsze. Jestem zadowolona z siebie, choć może się wydawać, że nie robię postępów. Wychodzę jednak z założenia, że na dłuższą metę optymistyczne podejście do swoich "dokonań" jest dużo lepsze niż krytyka, ta bowiem działa często de motywująco i wpędza nas w zły nastrój. 

Co brzmi lepiej? 
"Super, jestem z siebie zadowolona, udało mi się w ciągu ostatnich 2 tygodni uprościć sposób odżywiania, na inne rzeczy przyjdzie czas" czy "ojej, ale słabo, skupiłam się tylko na jedzeniu, a w pozostałych kwestiach nic się nie zmieniło, jestem beznadziejna"? Oczywiście, że z pierwszym tokiem myślenia uda nam się więcej osiągnąć, choć ważne jest by nie wpaść w pułapkę samozadowolenia nie robiąc tak naprawdę nic. :-)

Dlatego jestem usatysfakcjonowana tym, co udało mi się zrobić (o czym za chwilę poniżej) i optymistycznie patrzę w przyszłość.

Przede wszystkim, co wspomniałam już wcześniej, odżywiam się prościej, szybciej i według mnie lepiej. Mój organizm lepiej sobie radzi gdy nie wydziwiam (doskonały sos, idealnie upieczone i doprawione mięso, zestaw skomponowanych świeżych warzyw i warzywne puree, perfekcyjne ułożenie na talerzu i dekoracja ze świeżych ziół), tylko serwuję proste zestawy: smażone, grillowane lub pieczone mięso (swoją drogą, muszę też wrócić do parowania posiłków*), do tego wrzucone warzywa, szklanka soku ewentualnie świeża surówka i tyle. Za przekąski służy mi zwykle kilka plasterków szynki, owoc albo, wieczorem szczególnie, oliwki, a nie jakieś wydziwianie z paleo krakersami, batonikami czy paleo ciastami, które mają zastąpić normalne słodycze i wypieki.

Generalnie uważam, że robienie na siłę paleo słodkości jest trochę bez sensu. Niby założeniem diety jest jedzenie jak ludzie pierwotni, a tymczasem mnóstwo jest przepisów na czekoladowe ciasto z teoretycznie dopuszczalnych składników. Z mojej perspektywy jest to mijanie się z celem, bo przecież ludzie pierwotni nie piekli czekoladowych ciastek na ognisku. :-) I niby prosto, niby pierwotnie, niby ludzie zmieniają swoje nawyki żywieniowe, a jednak wciąż szukają ukojenia w takich wynalazkach. 



^ Pieczarki na maśle, które były podstawą dla jajecznicy. Taka odmiana dla bazy z boczku albo kiełbasy. :-)

Dla mnie prostota i odcięcie się od słodkiego (choć nie całkowicie, jem przecież owoce) jest kluczowe. 

W najbliższych tygodniach za podstawę jadłospisu będzie mi służył domowy pasztet zrobiony wyłącznie z mięsa (podroby, wieprzowina i drób, niestety nie dostałam dobrej wołowiny), upieczony boczek, a także drobiowe udka, które zostały po gotowaniu rosołu. Do tego mnóstwo warzyw i świeżo wyciskane soki




^ Wspomniany pasztet - jest pyszny, choć mógłby być odrobinę tłustszy. Nadrobię to kropelką oleju lnianego. 

Ok, ale nie tylko z jedzeniem poszło mi dobrze, chociaż porządki w przyprawach można pod tę kategorię podciągnąć. Dwa dni porządkowałam szafkę. Miałam 3 kartoniki z przyprawami w saszetkach, wiele z nich powielonych i niestety pootwieranych (serio, miałam np. otwarte 4 torebki z suszoną miętą, każda ledwo co "zużyta"). Zaopatrzyłam się więc w kilka dodatkowych słoiczków i wszystko posortowałam. Mam teraz porządek, nie otwieram miliona opakowań i widzę co mi się kończy i co powinnam kupić. Zdecydowanie krok do przodu.

Postanowiłam również wziąć udział w jakimś książkowym wyzwaniu. Dostałam trochę książek pod choinkę, mnóstwo zalega na półce (niektóre to prezenty z poprzednich lat), do tego ciągle jak wariat dokupuję ebooki (a przed "erą Kindle'a", którego mam od roku, kupowałam papierowe). Jest tego naprawdę dużo, dużo zajmuje też miejsca, więc muszę czym prędzej te książki przerabiać i się ich pozbywać. Choć uwielbiam czytać, nie mam sentymentu do przeczytanych już pozycji, nie chcę tworzyć żadnej biblioteczki (mieszkanie w bloku na to nie pozwala), a z moich książek na pewno ktoś się ucieszy. Już się ustawiła kolejka w rodzinie... :-)

To tyle. Plany na najbliższy czas to zwiększenie aktywności fizycznej, trochę więcej nauki i kontynuowanie upraszczania swojego życia.

*no i proszę, prosty przykład dlaczego warto pisać - kompletnie zapomniałam o schowanym parowarze! Przypomniałam sobie pisząc ten post. :-)

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Obserwatorzy

Subscribe